44 min

#Archigadki 31: Czy warto kierować się gustem w projektowaniu wnętrz?

Tego dowiesz się z dzisiejszego odcinka #Archigadek:

  • czym jest gust i czy warto o nim rozmawiać?
  • jak to, co piękne, harmonijne i spójne postrzega klient, a jak architekt?
  • kto powinien mieć decydujący głos w rozmowie o aranżacji mieszkania?
  • co zrobić, kiedy gust klienta i architekta wzajemnie się wykluczają?

#Archigadki do czytania

Dzisiaj temat będzie bardzo ciekawy, dlatego, że będziemy rozmawiać o gustach i guścikach. Jest takie przysłowie, używane praktycznie w każdej dyskusji, czy to przy stole, czy w internecie, że o gustach się nie dyskutuje. To sformułowanie w większości kończy wszelkie dyskusje, gdy jedna osoba nie zgadza się z drugą, kiedy spieramy się na temat jakiegoś gustu muzycznego, np. wyższości disco polo nad rock polo, no i wtedy jedna osoba próbuje coś drugiej udowodnić, wyjaśnić i na zakończenie takiej dyskusji pada sakramentalne: „dobra, o gustach się nie dyskutuje, nie gadajmy o tym”. Jestem ciekawa czy Wy też używacie w swoich dyskusjach z bliskimi, przyjaciółmi czy może z klientami, sformułowania, że o gustach się nie dyskutuje. Dzisiaj stanę na przekór temu stwierdzeniu, albo może na przekór temu, co rozumiemy przez to stwierdzenie, bo to nie do końca tak, że o gustach się nie dyskutuje – wręcz przeciwnie. O gustach trzeba mówić, trzeba rozmawiać, ale trzeba wiedzieć  j a k rozmawiać. Także dzisiaj będę Wam opowiadała trochę o tym, jak rozmawiać z klientami o Waszym guście, Waszym podejściu do projektowania, do aranżacji i o oczekiwaniach jakie mają Wasi klienci. I jestem bardzo ciekawa, jak to wygląda u Was w praktyce, więc dajcie koniecznie znać. 

Czytaj dalej

Dzisiaj przygotowałam sobie kilka sentencji, które tyczą się właśnie gustów. Bo o czym się dyskutuje, jeśli nie o gustach? Fryderyk Nietzsche (teraz będzie bardzo poważnie) powiedział: „Powiadacie mi przyjaciele, że o gusta i o smaki spierać się niepodobne, ależ wszelkie życie jest właśnie o gusty i o smaki”. To mi się bardzo spodobało, dlatego, że faktycznie jest w tym dużo prawdy: tak naprawdę większość naszego życia spędzamy na udowadnianiu innym czegoś albo na przekonywaniu innych do naszych racjach, a rozmowa o gustach jest właśnie przekonywaniem o swoim podejściu, o swoich przekonaniach, o tym, co nam się podoba, czyli o naszych bardzo subiektywnych racjach. No bo czym jest gust? Jak encyklopedia czy słownik definiują słowo „gust”? Gust jest generalnie poczuciem piękna, harmonii i elegancji. To by się wszystko zgadzało, prawda? Większość z nas tak właśnie, by to definiowała. Bardzo ważne w tym sformułowaniu jest to, że my to traktujemy jako n a s z e: co według n a s jest poczuciem piękna, co według n a s jest poczuciem harmonii i elegancji. Ale czy inni widząc ten sam obraz, to samo dzieło sztuki, albo ten sam mebel, również uważają, że jest to tak samo piękne, jak dla nas? Czy też uważają, że jest to dzieło sztuki? A może ktoś przejdzie i nie zrozumie tego performansu, który się wydarzył lub nie zrozumie o co w ogóle nam chodzi, dlaczego tak bardzo zachwycamy się nad jakimś obrazem albo nad jakimś meblem, tkaniną, krajobrazem albo czyjąś urodą. To jest bardzo skrajny przykład, bo mamy pewne kanony piękna, które zresztą są bardzo nietrwałe, zmieniają się co dekadę i to, co było piękne w latach 60., 50. czy 80. (np. typ makijażu, fryzury albo sposób ubierania się), to co było wtedy gustowne albo eleganckie, aktualnie może być symbolem kiczu. Zobaczcie jak szybko to się zmienia. Wczoraj na moim InstaStory pokazywałam Wam projekty, które stworzyłam 5 lat temu, kiedy zaczynałam własną działalność gospodarczą (a zaczynałam swoją pracownię Prosty Plan mając już ośmioletnie doświadczenie w projektowaniu, także nie byłam zupełnym świeżakiem, nie była to dla mnie nowość), ale nawet teraz, gdy patrzę na te projekty, mimo że minęło niewiele czasu, są tam takie rzeczy, które jasno definiują, że powstały one właśnie w tym roku. Jestem przekonana, że jeśli za 10 lat spojrzymy na projekty, które tworzymy aktualnie, będziemy widzieli wspólne elementy, świadczące o tym, że jest to właśnie design tych lat, czyli lamele drewniane, heksagony, które już chyba odchodzą do lamusa i inne trendy, które aktualnie są na topie i są pożądane, a za pewien czas też pewnie będą trącić myszką i niewiele osób będzie chciało w tym stylu projektować, bo coś innego będzie fajne. Bo np. już nie szary będzie tym kolorem podstawowym, spajającym całość kompozycji, ale np. beże, kolory śmietankowe, nude. Wczoraj z dziewczynami rozmawiałyśmy na temat stylu japandi, że on może grać pierwsze skrzypce niedługo, że może być coraz bardziej popularny, ale to są oczywiście kwestie umowne. Bardzo ubolewam nad tym, że nie ma możliwości pojechania w tym roku na targi do Mediolanu, czerpałam z nich ogromną inspirację, bo zwykle to, co jest tam pokazywane, do nas dociera z 3-4 letnim opóźnieniem. Teraz musimy sami te nowe trendy kreować albo podpatrywać na jakichś zagranicznych portalach. Ale to jest moda, a my mieliśmy dziś rozmawiać o guście. Co prawda gust może wiązać się z modą, to są rzeczy ze sobą powiązane.

Wracając do tego co powiedział Nietzsche, całe nasze życie to jest rozmowa i dyskusja na temat gustów i dobrego smaku, więc warto byłoby się zastanowić czym ten gust jest. Tak jak wspomniałam wcześniej, gust jest naszym subiektywnym, indywidualnym odczuwaniem tego, co jest piękne, harmonijne i eleganckie. Przekładając to na współpracę architekt i klient, możemy zobaczyć, że tak naprawdę gusta tych osób mogą być wykluczające się. Dobrze, jeśli one są podobne, dobrze jeśli z naszym klientem mamy podobne flow, jest między nami chemia, jeśli inspiracje klienta i jego pomysły na aranżację są zbieżne z tym, co nam się podoba, trochę gorzej jak dostajemy od klienta inspiracje wnętrz, a tam są takie przykłady, które w nasze poczucie piękna i harmonii nie za bardzo się wpisują. Tutaj też możemy mówić o konflikcie, „nietolerancji estetycznej”  to takie dyplomatyczne określenie, którego można użyć, gdy uważamy, że ktoś ma bardzo zły gust albo nie ma go wcale. Pan Borys Pasternak  napisał, że przeciętny gust, to większa klęska, niż zupełny brak gustu. To jest do przemyślenia: czy lepiej mieć kiepski gust, czy lepiej nie mieć go wcale? Tylko ten „kiepski gust” jest kiepski według kogo? Według nas? Według innych osób? Bo może na 10 takich jak my, którzy stwierdzą, że czyjś gust jest kiepski, znajdzie się 20, którzy powiedzą, że wcale nie jest tak źle. Disco polo to taki najbardziej skrajny przykład, jak można różnić się między sobą według gustu muzycznego. W latach 80. było bardzo popularne, współcześnie jest symbolem kiczu. To jest bardzo zmienne i zależy od tego kto ocenia daną rzecz.

Warto i trzeba o gustach rozmawiać, tylko trzeba pamiętać, że każdy ma prawo do pojmowania estetyki, elegancji i harmonii w zupełnie inny sposób niż my i to, co my uważamy za niemodne, nie fajne,  kiczowate, passe, dla kogoś innego może być synonimem luksusu, spójności, harmonii, bo ktoś będzie inaczej postrzegał elegancję niż my. 

Chciałabym tu wrócić do komentarzy pod pytaniem, które zadałam wczoraj na InstaStory: czyli czy dyskutujecie o gustach ze swoimi klientami? Czy warto rozmawiać z klientami na temat gustów przy projektowaniu aranżacji? Czy gust jest nadrzędny? Kto ma decydujące zdanie na temat tego, która aranżacja ma być tą aranżacją ostateczną? Czy klient, który będzie w tym mieszkaniu mieszkał, czy architekt jako autor projektu, osoba, do której klient zwraca się o pomoc (a zatem można wnioskować, że nie do końca jest przekonany o swoich umiejętnościach co do projektowania aranżacji i potrzebuje tutaj wsparcia). Chciałabym, żebyście dali mi znać w komentarzach, jak uważacie: w dyskusji nad gustem klienta i architekta, kto powinien mieć ostateczne zdanie albo kto u Was ma decydujące zdanie, jeśli do jakiegoś konfliktu dochodzi? Bo macie inny gust, bo jemu w sercu leży inna estetyka i inna elegancja niż Wam – jak wtedy wychodzicie z takiej dyskusji? Gdzie jest rozwiązanie, czym się kierujecie, czy odpuszczacie w myśl zasady, że klient nasz pan, on będzie tutaj mieszkał, więc on też musi być zadowolony? Czy próbujecie argumentami, dyskusją zachęcić klienta do tego, aby zgodził się na Waszą wizję, ponieważ ona według Was jest bardziej ponadczasowa, elegancka, będzie bardziej pasowała do jego wyobrażenia? 

Przeczytam tylko kilka komentarzy, które wczoraj się pojawiły pod tym pytaniem, a wydawały mi się szczególnie ciekawe. Pierwszy: „dyskutuje się o tym, co klient chce wyrazić, czy jest świadomy i czy estetyka ma dla niego znaczenie”. Rozumiem z tego, że to co robi autor komentarza, to najpierw dyskutuje z klientem na temat tego, jak klient w danym wnętrzu chciałby się czuć, jak chciałby wyrazić swoją indywidualność. Może to jest właśnie ten kierunek, w którym te dyskusje powinny pójść, czyli w jaki sposób klient chciałby zaznaczyć swoją obecność w danym wnętrzu, co dla niego jest ważne, jakie przestrzenie lubi, w jakich czuje się dobrze. Zastanowić się, czy jest świadomy swoich potrzeb, czy ma to wszystko przemyślane, czy jest to spowodowane jakąś chwilową modą, przekonywaniem rodziny albo tym, co akurat udało mu się zobaczyć w telewizji czy jakiś magazynie wnętrzarskim. „Czy estetyka ma dla niego znaczenie” – to jest bardzo ważne. Są ludzie, dla których estetyka nie ma większego znaczenia. Ważne jest dla nich, by wnętrze było funkcjonalne, praktyczne, łatwe do sprzątania albo spełniało inne indywidualne potrzeby, ale ta estetyka, poczucie piękna, spójności, kompozycji, doboru kolorów, doboru materiałów to rzeczy, nad którymi nie chcą się pochylać albo rozmawiać. Fajnie, jeśli to jest skutek uboczny pracy z architektem, ale nie jest to cel sam w sobie. Ostatnio oglądałam InstaStory pewnej pani, która opowiadała o tym, że w czasie urządzania mieszkania miała konflikt ze swoim mężem, który ją przymuszał, by wybierała płytki, fugi, jakieś meble do mieszkania, a dla niej to było nieważne, nie chciała się tym zajmować, bo to była dla niej totalna bzdura, strata czasu, mieszkanie miało pełnić jakąś rolę dla jej rodziny i to było dla niej ważne. Ale estetyka? Dobór kolorystyki? To nie było kompletnie w jej kręgu zainteresowań. Teraz musimy się zastanowić jak to jest wśród trafiających do nas klientów, czy przychodząca do nas osoba ma tę estetykę faktycznie na pierwszym miejscu, czy może ma zupełnie inne potrzeby. Wtedy kwestia gustu czy odbierania piękna będzie pomijana lub na drugim miejscu, natomiast kwestia funkcjonalności będzie miała tutaj ogromne znaczenie. 

Pojawiły się odpowiedzi na moje wcześniejsze pytanie, więc przeczytam. 

Zuzu: „uważam, że klient może mieć kiepski gust, to naszą rolą jest takie wyprowadzenie, żeby stworzyć dobre wnętrze”. 

Aga: „nie wszystkim musi się podobać to samo, ale uważam, że trzeba szanować, a nie wyśmiewać i komentować”. 

Zdecydowanie tak, nie zachęcam, by piętnować kogoś, kto ma inny gust, bo ciężko nawet mówić, że kiepski, a po prostu inny. Warto dyskutować, takie rozmowy działają cuda, bo wielu klientów da radę namówić na rozwiązania, używając bardzo racjonalnych argumentów, a czasem po prostu warto odpuścić pewne kwestie. Jeśli ktoś jest tak zafiksowany na punkcie jakiejś aranżacji, którą bardzo chce mieć w domu, to też nie warto na siłę przekonywać o wyższości świąt i o tym czyj gust jest lepszy lub gorszy. Gdzieś w tym wszystkim trzeba znaleźć balans, ale przede wszystkim rozmawiać. 

Żurawska Interial: „klient jest zawsze na pierwszym miejscu, to nie architekt tam będzie mieszkał, trzeba czasami zacisnąć zęby. Ja zawsze staram się bronić swojego projektu, tłumaczyć klientowi dlaczego tak, a nie inaczej, a ma to przełożenie na inny element – albo jest bardziej ergonomiczne, funkcjonalne…” . 

Czyli znowu wracamy do tego, co dla danego klienta będzie ważne, czy funkcjonalność czy estetyka, bo jestem przekonana, że trafiają do Was również klienci, którzy wybrali Waszą pracownię z konkretnego powodu, bo spodobały im się, np. im Wasze realizacje i w takim stylu chcieliby mieć zaprojektowany dom. Oddają w Wasze ręce decyzje, jak ten projekt będzie wyglądał, bo wiedzą jak projektujecie i to w stu procentach jest kompatybilne z tym, jak oni odczuwają piękno i harmonię i to jest scenariusz idealny: gdy klient trafia do Was nie dlatego, że macie najniższą cenę, ale dlatego, że Wasze portfolio spowodowało, że on wie, że ten projekt będzie odpowiadał jego oczekiwaniom, jeśli chodzi o pojęcie estetyki i takich klientów Wam życzę. O tym jak do tego doprowadzić wspominałam w innym nagraniu, w kontekście budowania bardzo świadomego portfolio, do którego nie wrzuca się wszystkich realizacji, ale bardzo świadomie kształtuje się obraz, jakie wnętrza projektujecie. 

Aneta: „klient wybiera styl, a naszą rolą jest sprostanie jego życzeniom zgodnie ze sztuką”. 

Agata: „miałam klientkę, która mówiła „a ten, to ma to, a tu widziałam to, a koleżanka ma to”. Próbowałam subtelnie wtrącić, że lepiej mieć tak, jak nikt nie ma i kiedy znajomi będą oglądać dom, to lepiej żeby nie mówili „o, mam tak samo””. 

Dokładnie tak. Można się inspirować, ale takie kopiowanie w stu procentach może świadczyć o tym, że właściciel wnętrza nie do końca ma ukształtowany gust, albo nie do końca wie, co mu się podoba i potrzebuje Waszej pomocy, aby odnaleźć styl, w którym będzie się czuł najlepiej. Z drugiej strony może to być typ człowieka, który lubi to, co już wcześniej widział. Czasem mamy tak z różnymi rzeczami, że podobają nam się te, które już u kogoś widzieliśmy. Generalnie mamy taką tendencję, by lepiej współpracować z rzeczami, które już gdzieś u kogoś widzieliśmy, szczególnie jeśli są to nietypowe rozwiązania. Więc warto byłoby klientowi pokazać różne inspiracje, wskazać mu dlaczego takie aranżacje są fajne, pokazać mu, co mogłoby się sprawdzić również w jego wnętrzu. Taki klient wymaga po prostu więcej pracy od architekta, żeby dokładnie zrozumiał, dlaczego dane rozwiązania u kogoś mu się podobają i jak można to przenieść – niekoniecznie kopiując czy robiąc kalkę – do swojego wnętrza. 

Dorota: „często słyszę, że klient chce współpracować ze względu na portfolio, dawno nie trafił do mnie ktoś, kto oczekuję, że zaprojektuję dla niego wnętrze w innym stylu”. 

Sandra: „zawsze przed podjęciem współpracy proszę klientów o przesłanie zdjęć pokazujących oczekiwaną stylistykę. Wtedy dopiero podejmuję decyzję, czy ja się podejmuję tego zlecenia”. 

To jest rozwiązanie dla osób, które faktycznie bazę klientów mają już zbudowaną, mogą decydować same, jakiego klienta chcą obsługiwać. Taka selekcja może bardzo pomóc na dalszych etapach współpracy. 

Ewa: „gust, to takie dziwne określenie, nie wiadomo co znaczy. Każdy styl jest dobry, jeśli jest dobrze zaprojektowany”. 

Tutaj przytoczę też wcześniejszy komentarz Lizard: „myślę, że projektanci nie powinni używać terminu gust. Styl to szersze pojęcie niż gust. Ponad wszystko powinni kierować się zasadami kompozycji, kolorów, ogólnych zasad, nie upodobań”. Rozmawialiśmy o naszych osobistych preferencjach na temat tego, co jest ładne albo co nam się podoba, albo co uważamy za piękne, harmonijne i eleganckie, natomiast Lizard napisała, że gust powinien pójść w odstawkę i to nie jest coś, czym powinniśmy się w projektowaniu kierować. Że bardziej powinniśmy się kierować wytycznymi w projektowaniu odpowiednimi kompozycjami, zestawieniami kolorystycznymi, materiałami, czyli takimi schematami czy procedurami, które mają swoje odzwierciedlenie w badaniach albo w wytycznych, które już są znane od wielu, wielu lat i to powinno być główne narzędzie projektanta, a nie indywidualne podejście jego lub klienta do tego, co jest ładne. Jestem bardzo ciekawa, co sądzicie na temat tego komentarza i projektowania przez pryzmat zasad kompozycji, zasad dobierania koloru, ogólnych zasad – nie upodobań. 

Agatka: „wiadomo, że rzeczy, które już widzieliśmy, nakierowują nas, ale nie znaczy, że tak musimy robić. Można dodać tylko dany element, a nie całość”. 

Tutaj rozmawiamy też o granicy między inspiracją a plagiatem. Można się inspirować, ale jest bardzo cienka granica między tym, a kopiowaniem od kogoś. Tutaj to, co Lizard napisała, ma duże znaczenie w przypadku dużego rozstrzału między gustem architekta a klienta. Jeśli zdecydujemy się na taką współpracę, jeśli nie robimy selekcji osób, z którymi chcemy współpracować, to w takiej współpracy na pewno bardzo pomoże odwoływanie się do zasad kompozycji, dlaczego coś jest dobre, dlaczego dany pomysł wydaje się lepszy niż to, co zaproponował klient. Bo, umówmy się, te zasady nie wzięły się znikąd, ale są poparte latami doświadczeń artystów, architektów, kreślarzy, designerów. Można łamać te zasady, ale musimy mieć świadomość, dlaczego robimy na przekór. Np. gdy łamiemy zasadę celowo, by osiągnąć dany efekt, ale to jest wyższa szkoła jazdy. 

Ola: „nie do końca się zgodzę, że odrzucamy gust, a nadrzędny ma być styl. Jednak gust klienta sprawi, że wnętrza będą indywidualne i różne”. 

Tylko teraz mamy do czynienia z klientami, którzy mają już jakieś wyobrażenie, jak ma wszystko wyglądać lub są przeinspirowani instagramem i na 50 czy 60 metrach swojego mieszkania chcą umieścić wszystkie nowe trendy, które aktualnie są na topie. Zdarzają się takie sytuacje, gdy klienci chcą w jednym mieszkaniu, na małej przestrzeni, w jednym pomieszczeniu upchnąć ze sobą tapetę w formie muralu, cegłę, beton, drewniane lamele i co tam jeszcze – hulaj dusza, piekła nie ma. No i teraz pojawia się pytanie, czy kierując się gustem klienta mieszkania faktycznie będą indywidualne i różne, czy będą kopią kopii tego, co już widzieliśmy w internecie, na inspiracjach itd. Czy to nie jest właśnie rolą architekta, aby te wnętrza były różne, żeby brać co najlepsze z tych inspiracji? Rolą architekta jest to, aby nowe trendy i nową modę kreować. To nie klienci tworzą nowe trendy, tylko to zawsze inicjatywa designerów, projektantów, którzy mają ogromną wyobraźnię i kreują to, co będzie modne. Więc czy słuchać klienta, czy też proponować mu rozwiązania, które będą zbieżne z jego potrzebami, ale dadzą pewną świeżość, niekoniecznie będąc kopią tego, co już wszyscy znają, co widzieli i za rok będzie już totalnie niemodne. 

Teraz przejdę do kolejnego komentarza na temat gustów i guścików.

 Milena: „warto poznać gust klientów. Czasem można go lekko zmodyfikować, jeśli klienci są elastyczni i ufają architektowi. Gorzej jak są uparci i mają inny gust od architekta”. Tu bym się chciała skupić na drugiej części. Co zrobić, gdy klienci mają inny gust? Czy podejmujecie się zadania w myśl tego, czego oczekuje klient, czy próbujecie za wszelką cenę uświadomić mu, jak według Was ten projekt powinien wyglądać czy w radykalnych sytuacjach taką współpracę po prostu kończycie? 

Agata: „projektuję już mój drugi dom i właśnie złapałam się na tym, że nie mam w nim ani jednej płytki. Nie lubię płytek”. 

Miałam okazję projektować dom, w którym klient nie chciał żadnych płytek. To było w czasach, kiedy nie było jeszcze wszystkich nowych rozwiązań, ale udało się to zrobić i jestem przekonana, że dziś to mieszkanie wciąż wyglądałoby szalenie interesująco. Gust to jedno, pewne przekonania na temat tego, co nam się podoba, to drugie, moda to już zupełnie inna para kaloszy, ale warto w tym wszystkim szukać świeżości, odchodzić od trendów, poszukiwać czegoś, co jest zupełnie nowe i tam, gdzie się da, tam, gdzie traficie na podatny grunt, czyli na klienta, który ma otwartą głowę i ma do Was pełne zaufanie, poszukiwać miejsca, gdzie możecie kreować te nowe trendy.

Martyna: „ja ostatecznie odpuszczam i robię mu to, co chce, ale nie pokazuję tego projektu publicznie”. 

Anita: „kiedyś powiedziałam klientowi, że prędzej dam sobie rękę uciąć niż wstawię komuś narożną wannę. Lekko się obrazili, ale uważam to za stratę wody i miejsca w małych łazienkach”.

 Ola: „ci przeinspirowani albo nie wiedzący co im się podoba, trafiając do architekta zostają poprowadzeni za rękę w projektowaniu i wynikiem będzie wnętrze, które będzie im bliskie, bo wzięliśmy pod uwagę ich gust i zgodność ze stylem architekta”. To jest fajny kierunek, ale nie zawsze tak się udaje, czasem klienci są totalnie zafiksowani na temat jakiejś aranżacji, którą mają w swojej głowie i nie do końca daje się pogodzić te dwie rzeczy, jak funkcjonalność i estetyka, bo np. to, co proponują, co im się podoba, nijak ma się do funkcjonalności, na której też im zależy. A jeszcze musimy dodać, że za tym wszystkim stoją tak przyziemne rzeczy i tak kluczowe jak budżet. Rozmawiamy tu o gustach i guścikach, a prawda jest taka, że to wszystko często rozbija się o pieniądze. Finanse mają decydujący głos wobec tego, co klient ostatecznie wybierze i na co będzie go stać. Najprawdopodobniej podsumowująca tabelka w Excelu będzie miała ostatnie zdanie.

Inny komentarz: „miałam ostatnio klienta, któremu nie podobała się filozofia feng shui. Chodziło o bardzo ostry kąt w gabinecie, który sobie wymarzył”. Filozofia feng shui we wnętrzach to jest zupełnie inna para kaloszy, na pewno warto się w to wczytać. Ciekawa jestem, czy Wasi klienci w ogóle pytają o takie rzeczy, czy razem z klientami zastanawiacie się czy dane mieszkanie spełnia te zasady, albo jak można poprawić takie wnętrze, żeby energia w nim lepiej przepływała, sprzyjała budowaniu relacji, odpoczynkowi itd. itd. Artur napisał: „miałem klientów, którzy chcieli wnętrza takie, jak zrobił ich znajomy. Forsowałem swoje pomysły, ale niestety każda propozycja była na nie, więc zrobiłem tak, jak chcieli”. Cóż, to jest zupełnie bez sensu, by iść do architekta, aby skopiować wnętrza znajomych, potem idziecie do znajomych i mają dokładnie tak samo. A jeśli zrobią remont, to wtedy… też trzeba zrobić remont?

 

Pobierz darmowy ebook „30 pytań, które warto zadać klientowi”

Pobierz darmowy ebook „30 pytań, które warto zadać klientowi”

.

    Nazywam się Iza Gemzała i wspieram architektów oraz projektantów wnętrz w rozwoju ich pracowni.

    Od 2008 roku projektuję wnętrza. Prowadzę własną pracownię „Prosty Plan” oraz grupę „ArchitektPRO. Zaprojektuj swój sukces” na Facebooku. 

    Integruję branżę wnętrzarską, pomagam młodym architektom w początkach działalności, bez ogródek piszę o blaskach i cieniach tego zawodu. Kocham polski dizajn, ludzi z pasją oraz nietypowe i trudne przestrzenie do zaprojektowania. Wierzę, że dzięki wzajemnej motywacji, rozwojowi, stałemu poszukiwaniu i doskonaleniu jesteśmy w stanie tworzyć nie tylko piękne, lecz także funkcjonalne projekty oraz budować nasze biznesy bez niepotrzebnego stresu. Jestem tu po to, aby Ci w tym pomóc :)

    Potrzebujesz więcej inspiracji?

    Dołącz do odbiorców naszego newslettera! Gwarantujemy solidną dawkę wiedzy oraz zaproszenia na darmowe spotkania online z Izą Gemzałą i ekspertami ArchitektPRO!

    .
    Twoje zakupy
    Brak produktów w koszyku!