Dziś nie będzie miło, bo jestem zła. No bo, kurcze jak tak można? Studiować 5 lat, wkuwać jakieś bzdurne czasozapychacze, siedzieć po nocach nad projektami, tracić wzrok przed czarnym ekranem, dźwigać teczki, tuby i rulony, wydawać grubą kasę na ksero, a później sprzedawać się za pół darmo. Przykład?
„Zlecę projekt aranżacji mieszkania 46m2 w Warszawie (Bemowo). projekt powinien uwzględniać założenia budżetu na realizację projektu (…) przygotowanie kilku propozycji funkcjonalnych pomieszczeń, propozycja modelu 3D oraz wizualizacje (…) projekt detali niezbędnych do realizacji wnętrza”– treść ogłoszenia na jednym z portali. A poniżej oferty na kompleksowy projekt z wizualizacjami za 40 zł/m2 (najtańsza już 9 zł/m2!)
„Zlecę projekt mieszkania 75 m2 we Wrocławiu dla projektanta lub studenta. Całość budżetu: 700 zł”– inne ogłoszenie, a pod spodem 45 ofert współpracy od architektów i biur projektowych.
„Zlecę zaprojektowanie łazienki 4,75m2 w nowoczesnym stylu, ubikacja „wisząca” – umywalka – kabina prysznicowa przeszklona – jakieś szafki”– pisze inwestorka, a pod nią oferty w okolicach 500 zł i kilka kwiatków typu 150/180 zł za całość. Co ciekawe na stronie www jednego z tych oferentów, w cenniku projekt łazienki zaczyna się od 320 zł.
Od wielu lat obserwuje wykwit ogłoszeń, w których architekci wnętrz sprzedają swoje umiejętności, czas i duszę taniej niż Biedronka legginsy w panterkę. Mogłoby się wydawać, że prym wiodą w tym nieopierzeni architekci, którzy każdą złotówkę przeliczają na arkusz plotera. I na prawdę można byłoby na to przymknąć oko, uśmiechnąć się pod nosem wspominając taniec na dachu akademika podczas juwenaliów (aha, zdarzyło się). Ale nie można całej winy zwalić na studentów. Bo najbardziej agresywni, walczący o uwagę potencjalnego klienta jak Mariola w kisielu to małe biura projektowe i pracownie! Nie wiem jak duże, ale wystarczające obrotne, aby posiadać swoją stronę www i całkiem niezłe portfolio. Ale chyba niewystarczające dobre, skoro proponujące absurdalnie niskie ceny. Tanie chwyty czy desperacja?
Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego ktoś oburzył się na waszą wycenę projektu mieszkania, mimo że w waszym odczuciu była adekwatna do włożonej pracy? Czy myśleliście o tym dlaczego ktoś zgadzając się na wasze honorarium traktował was, aby kupił cały wasz czas i uwagę? Czy zauważyliście, że ranga zawodu architekta wnętrz z roku na rok spada, aby w końcu osiągnąć poziom natrętnego akwizytora? Prawdopodobnie popełniliście któryś z poniższych błędów. Albo ktoś przed Wami.
NIC NIE UMIEM, WIĘC ZROBIĘ TO ZA DARMO
Na początku kariery każdy tak myśli (nie tylko studenci, ale też startujący freelancerzy). „Nic nie umiem, więc to nieuczciwe brać za to wynagrodzenie, no bo jak się pomylę to chociaż nikt nie będzie miał do mnie pretensji”. Serio? Nikt się nie pogniewa, jak zamiast wnęki narysujesz występ? Albo zamiast 4m2 płytek wpiszesz w zestawieniu 8m2?
Zastanawiasz się, kiedy należy Ci się wynagrodzenie? Zawsze. Zawsze kiedy wykonujesz swoją pracę, robisz dla kogoś projekt, udzielasz porady lub pomagasz w zakupie mieszkania. Zawsze jeśli nie jest to osoba, od której nie chcesz brać wynagrodzenia, bo to Twój szwagier, przyjaciółka czy ciotka klotka (ale uważaj i przeczytaj to: Praca z rodziną i przyjaciółmi. Kiedy brać wynagrodzenie?). Zawsze kiedy ktoś z Twojej współpracy będzie miał realne korzyści. Martwisz się o swój brak wiedzy czy doświadczenia? Wynagrodzenie będzie dla Ciebie najlepszą motywacją. Nie zostawiaj sobie bezpiecznych furtek, bo nigdy nie zdecydujesz się pójść dalej.
ZROBIĘ PROJEKT ZA PÓŁDARMO, BO BĘDĘ MIEĆ KLIENTÓW Z POLECENIA
To typowa pułapka, w którą sama wpadłam wiele lat temu. Zrobiłam projekt znajomym znajomych za symboliczną kwotę (na pewno mniej niż połowę normalnej stawki). Współpraca poszła w miarę gładko i tylko to zrekompensowało bezsens i nieopłacalność całego trudu. Później jeszcze przez ponad rok odbierałam telefony z polecenia wspomnianych znajomych. Podczas wstępnej rozmowy przedstawiałam już jednak normalne ceny projektu. Efekt? Z dziesięciu klientów miałam może jednego. Reszta po krępującej chwili ciszy wypluwała pełne oburzenia „Halinka mówiła, że będzie po kosztach!”. I tak oto jeden projekt „po znajomościach” wyznaczył moją rynkową wartość na długi czas. Miałam wybór albo poddać się oczekiwaniom, albo przeczekać. Gryzłam tynk i przeczekałam.
NIE WIEM ILE TO DAM MNIEJ
Z zaniżania swoich ofert mogłabym zrobić doktorat. Na początku kariery, kiedy przecierałam swoje pierwsze szlaki, miałam swojego anioła stróża w postaci przyjaciółki architektki. Ona cudownie pewna i bezkompromisowo bezczelna, po każdym spotkaniu z klientem pytała „To ile bierzemy?”. Ja wbijając wzrok z ziemie i kopiąc trampkiem kamień nieśmiało odpowiadałam „No nie wiem… może 1500?”. Ona zawsze prychała z rozbawieniem i rzucała klientowi „To będzie kosztowało 3000 zł”. Po krótkich negocjacjach wychodziłyśmy z wynagrodzeniem przynajmniej o 1000 zł wyższym niż moja pierwsza sugestia. Gdyby nie ona, do dziś projektowałabym łazienki za 150 zł.
WIZJA ZŁOTYCH GÓR, WAKACJI W MEKSYKU I FEJMU NA PUDELKU
Zdarzyło Ci się dostać niemoralną propozycję pokazania swoich umiejętności za mglistą obietnicę dalszej współpracy? Kto tego nie zna: szemrany deweloper obiecuje Ci długoletnią współpracę, na której masz się wzbogacić jak Jolanta Pieńkowska na zamążpójściu, ale najpierw musisz pokazać na co Cię stać (tj zrobić za darmo sryliard wizualizacji nowego osiedla)? Wizja kusząca jak dekolt Ilony Węgrowskiej. Czy muszę wspominać, że po przyjęciu takiego zlecenia możesz ubrać poroże i ryczeć jak jeleń na rykowisku?
ZRÓB TO ZANIM INNI ZROBIĄ TO ZA CIEBIE
Myślisz, że największym powodzeniem cieszą się tanie biura projektowe, początkujący architekci czy dorabiający studenci? Myslisz, że się nie przebijesz bo już nie jesteś w stanie pracować za mniej? Czujesz, że praca nie przynosi Ci satysfakcji, bo nie po to zarywasz noce nad projektem, aby kasować za to jakieś marne grosze?
Wiesz jak sprzedaję się drogie, oryginalne meble? Na przykład taki dizajnerski fotel w krowie łaty za 5000 zl. Obniża się jego cenę o połowę, o 70%, dorzuca się kanapę? Nic bardziej mylnego. Podnosi się jego cenę do 12000 zł. Schodzi jak Sowietskoje Igristoje w Sylwestra.
To ile będziesz zarabiać i czy do końca życia zostaniesz niszowym architektem zależy tylko od Ciebie. Możesz przez kolejne lata klepać wizki łazienek i ciułać grosik do grosika. Możesz łudzić się, że jak tylko się więcej nauczysz zaczniesz dyktować wyższe ceny. Możesz sobie tłumaczyć, że przecież jest kryzys i trzeba zabiegać o każdego klienta. Możesz wierzyć, że kiedyś ktoś Cię odnajdzie, odkryję i wyniesie na piedestał.
Ale możesz też zacząć się cenić. Siebie i swoje umiejętności. Zacząć zarabiać na swojej pracy, a nie wciąż czekać aż będziesz lepszy, aż zdobędziesz wystarczające doświadczenie. Bo zawsze przyjdzie ktoś młodszy i bardziej zdesperowany. Ktoś to zrobi to taniej, bo nie będzie miał nic do stracenia. Ale to już będzie daleko za Tobą.